W Europie od lat wyznacznikiem prestiżu, dobrego gustu i statusu społecznego nie jest luksusowy samochód, ale rower. Rower jest też symbolem obywatelskiej odpowiedzialności. Dzięki rowerowi w centrum miasta nie musimy szukać miejsca do parkowania, wydawać pieniędzy, nie trujemy świata stojąc w korku i do celu docieramy szybciej. Rower to pojazd idealny. Energia do napędzania go nie wyczerpie się nigdy. W przeciwieństwie do innych paliw.
Przedłuż sobie życie
Dzięki rowerowi przede wszystkim jesteśmy zdrowsi. Wystarczy przejechać kilka kilometrów w chłodny dzień, by poczuć przypływ energii i zdecydowanie poprawić sobie nastrój. To działa automatycznie. Efekt przetestowany i opisany, ale naśladowców ciągle niewielu. Sięgnijmy zresztą do klasyka w tej dziedzinie. Peter Walker w słynnej już książce „Jak rowery mogą uratować świat” cały rozdział poświęca zbawiennemu wpływowi roweru na nasze zdrowie:
„(…) Wiele naukowych opracowań dowodzi, że ludzie regularnie jeżdżący na rowerze mają mniejsze skłonności do otyłości, cukrzycy, udarów, chorób serca i różnych rodzajów raka. Rowerzyści nie tylko zyskują kilka lat życia, ale mają też większe szanse pozostać mobilnymi i niezależnymi w podeszłym wieku. Naukowcy zaczynają już poznawać zależność między aktywnością fizyczną a naszym mózgiem i jej możliwym wpływem na przeciwdziałanie demencji (…) Rower ma dużą przewagę nad chodzeniem – można pokonywać większe odległości. Nawet pedałując dość powoli, większość ludzi jest w stanie pokonać dystans pięciu kilometrów w około dwadzieścia minut. Pieszo trzeba by przeznaczyć na to godzinę. To oznacza, że mnóstwo miejsc pracy znajduje się w zasięgu dojazdu rowerem (…) Jest jeszcze jeden powód, dla którego rower stanowi znakomitą odpowiedź na kryzys braku aktywności: istnieje coraz więcej dowodów, że jazda rowerem jest dla zdrowia o wiele lepsza niż zalecane przez WHO spacery, ogrodnictwo i krycie dachów. Wystarczy, by wysiłek był odrobinę intensywniejszy i trwał dłużej, a korzyści rosną wielokrotnie. Jazda rowerem, zwłaszcza w drodze do pracy, szkoły czy na uczelnię, z zasady wymaga wysiłku w postaci ruszania spod świateł, podjeżdżania pod wzniesienie i często może zająć więcej niż pół godziny dziennie. Naukowcy nie są skłonni do hiperbolizowania, ale Adrian Davis, mówiąc o korzyściach płynących z dojazdów rowerem, używa słowa „niesamowite”. Mówi: „Chodzi przede wszystkim o element dynamiczny, jaki występuje w przypadku roweru, ale nie występuje przy innych czynnościach. Puls podnosi się powyżej określonego poziomu, co wzmacnia serce. Jeśli ktoś jeździ umiarkowanym tempem i wykonuje umiarkowany wysiłek fizyczny, to dobrze, ale to energiczny wysiłek lepiej chroni nasze zdrowie wraz z upływem czasu (…)”.
Złotówka za kilometr
Skoro – jak głosi tytuł cytowanej książki – rowery mogą uratować świat, to dlaczego nie miałyby ocalić Nowego Sącza? Jeśli nie sprawdzimy, to nigdy się tego nie dowiemy. Skoro narzekamy na korki, brak miejsc parkingowych w centrum i fatalną jakość powietrza, to idealnym rozwiązaniem wydaje się postawienie na rowery. Trzeba im tylko dać szansę i stworzyć lepsze warunki do jazdy po mieście. Ale musi stać się to zjawiskiem masowym. Dlatego o każdym dobrym przykładzie trzeba mówić głośno.
Są firmy i urzędy w Polsce, które… płacą swoim pracownikom za dojeżdżanie do pracy rowerem. Codzienne dojeżdża rowerem ponad stu urzędników Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku, za co każdy nich może liczyć na dodatkowe 70 zł miesięcznie.
Jak informuje portal bussinessider.com.pl. sopocka firma Blue Media od 2013 r. prowadzi program „Złotówka za kilometr”, płacąc pracownikom 1 zł za każdy kilometrprzejechany rowerem do pracy. Ich zeszłoroczny wynik to prawie 106 tys. kilometrów. Rachunek jest prosty. Firma w zeszłym roku wypłaciła za to prawie 106 tys. zł. – W szczycie sezonu rowerem do pracy przyjeżdża 70 proc. naszych pracowników – mówi Małgorzata Jurkiewicz z Blue Media.
Dlaczego firmy płacą za dojeżdżanie rowerem i jak im się to opłaca? To proste. Pracownik jeżdżący rowerem jest zdrowszy, czyli również wydajniejszy. Bardziej opłaca się premiować go za przejechane kilometry, niż liczyć straty, kiedy trafi na chorobowe z powodu prowadzenia siedzącego trybu życia. Takie przykłady można mnożyć.
Człowiek starzeje się, bo przestaje biegać
W Nowym Sączu jeszcze nikt nie deklaruje płacenia za dojeżdżanie rowerem do pracy, ale dobrych przykładów również nie brakuje. Niedawno pisaliśmy, że Newag zakupił 30 służbowych rowerów, którymi pracownicy mogą się przemieszczać po rozległych terenach zakładu. To ewenement może nawet na skalę całego kraju. Oprócz zawodowych grup kolarskich żadna inna firma poza Newagiem nie ma takiej floty służbowych rowerów. Jak przyznaje z satysfakcją kierownictwo zakładu „rowery nie mają czasu się zakurzyć”. Po prostu ciągle są w ruchu. Starsi sądeczanie pamiętają czasy, kiedy codziennie do pracy w ówczesnych ZNTK dojeżdżało rowerami… kilkaset osób.
Wielkim entuzjastą aktywnego stylu życia – i pomysłodawcą zakupu rowerów – jest wiceprezes Newagu Bogdan Borek:
– Niestety w parze z rozwojem i postępem na świecie zwiększa się konsumpcjonizm i wygodnictwo społeczeństwa. Dla wielu naturalnym stały się wyprawy na zakupy samochodem, kiedy do sklepu mają kilkaset metrów. Na szczęście coraz więcej osób ma inne priorytety. Nieprawdziwe jest twierdzenie, że człowiek przestaje biegać dlatego, że się starzeje. Człowiek starzeje się dlatego, że przestaje biegać. Tę zasadę można przenieść na inne dyscypliny, w tym rower. To, że w Finlandii dzieci jeżdżą do szkoły na rowerach nawet przy kilkunastostopniowym mrozie jest dla rodziców czymś normalnym i traktowane jest jako przyczynek do zdrowego życia. W Newagu od dwóch lat aktywnie biegamy. Jako grupa przebiegliśmy w jeden dzień 520 km Czerwonym Szlakiem Beskidzkim. W ubiegłym roku wybiegliśmy równocześnie w kilkadziesiąt osób, na szczyty Korony Gór Polskich. W Nowym Sączu ulic już nie przybędzie, a samochodów na pewno tak. Myślę, że w niedługiej perspektywie coraz więcej ludzi zacznie się poruszać po mieście na rowerach, ewentualnie skuterach. Widać tą ewolucję na zakładowych parkingach – w lecie jednośladów jest zawsze po kilkadziesiąt.
Jazda rowerem a praca koncepcyjna
Wzorem Newagu chce pójść również Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu, a jego dyrektor Robert Ślusarek już zapowiedział starania o pieniądze na zakup służbowych rowerów i premie za dojazdy.
– Wielu moich pracowników dojeżdża do pracy na rowerze i widzę, że rower ułatwia im również przemieszczanie się między rozproszonymi po mieście budynkami muzeum – mówi Robert Ślusarek. – Główną siedzibę przy ul. Jagiellońskiej dzieli ze skansenem czy Miasteczkiem Galicyjskim pięć kilometrów. Dostrzegam same zalety u tych, którzy na spotkania z jednego miejsca na drugie dojeżdżają rowerem. Nasza praca w dużej mierze jest koncepcyjna. W drodze pracownicy mają więc okazję przemyśleć działania. Rower, odnotowuję, bywa bardzo inspirujący. Na Radzie Muzeum, której przewodniczy marszałek, postawię zatem propozycję zakupu służbowych rowerów i stojaków, bo tych – uderzam się w piersi – brakuje. Pracowników, którzy do pracy i w pracy jeżdżą na rowerach z pewnością docenię przy przyznawaniu nagrody rocznej za kultywowanie tradycji i szerzenie kultury roweru. Być może, by mocniej podkreślić tę tradycję i kulturę roweru, zorganizujemy wystawę – od bicykla do rowerów downhillowych.
Ktoś zakpił z rowerzystów
Największą bolączką Nowego Sącza jest brak bezpiecznych ścieżek rowerowych. Oprócz centrum najmocniej daje się to odczuć m.in. na ul. Węgierskiej, wzdłuż której codziennie mogłoby się przemieszczać rowerami do tamtejszych firm nawet kilka tysięcy osób. Zamiast odrębnej ścieżki na dziurach i studzienkach jednej z najruchliwszych ulic wymalowano znaczki, co miało sugerować, iż jest to trasa dla cyklistów. Ktoś chciał dobrze, ale wyszło jak kpina z rowerzystów i zaproszenie dla samobójców lubiących ekstremalne rajdy pomiędzy samochodami. Nad taką sytuacją ubolewa m.in. firma Fakro, do której codziennie musi dotrzeć kilka tysięcy osób.
– Wielu pracowników Fakro bez względu na pogodę dojeżdża do pracy rowerem – przyznaje Bożena Damasiewicz, pełnomocnik Zarządu ds. Organizacyjnych. – Na parkingach firmowych zamontowane są stojaki rowerowe, których ilość ciągle zwiększamy. Na terenie firmy znajdują się także specjalnie przystosowane pomieszczenia, w których pracownicy-rowerzyści mogą się odświeżyć i przebrać. Aktywność sportowa i zdrowy tryb życia pracowników cieszy i co ważne odciąża zakorkowaną ulicę Węgierską. Pojawia się jednak inny problem – bezpieczeństwo, a raczej jego brak – na tzw. „ścieżce rowerowej” wzdłuż ulicy Węgierskiej. Wyznaczenie jej w formie oznaczeń na asfalcie, nawet bez wymalowanej linii oddzielającej ruch na ulicy było nietrafionym rozwiązaniem. Ścieżka jest zbyt wąska i szczególnie przy wzmożonym ruchu nie zachęca do korzystania z niej. W ubiegłym roku jeden z naszych pracowników wracając rowerem z pracy został potrącony przez samochód, a jego rekonwalescencja trwała ponad cztery miesiące.
Ludomir Handzel jeszcze w kampanii wyborczej deklarował większe otwarcie miasta dla rowerzystów. Prezydent właśnie zapowiedział zwołanie Sądeckiego Forum Rowerowego.
– Dotarło do mnie hasło „Rowery ocalą Nowy Sącz” rzucone bodaj przez Sądeckie Towarzystwo Cyklistów i bardzo mi się spodobało . Jeśli rowery faktycznie przyczynią się do poprawy komfortu życia w mieście, a co za tym idzie pozytywnie wpłyną na zdrowie sądeczan, to może w przyszłości rower zasłuży tu na jakieś upamiętnienie. W społeczeństwie obywatelskim bardzo ważne są oddolne inicjatywy. Cenię sobie takie sygnały od mieszkańców i zawsze staram się w nie wsłuchiwać, bo one mówią o prawdziwych potrzebach ludzi. Jeśli środowiska cyklistów mają pomysły, jak usprawnić system komunikacyjny w Nowym Sączu, a przy okazji zmniejszyć zanieczyszczenie powietrza i poprawić kondycję mieszkańców, to ja mogę takim inicjatywom tylko przyklasnąć.
Niebawem zaproszę do ratusza przedstawicieli różnych organizacji zrzeszających cyklistów na Sądeckie Forum Rowerowe. Będziemy rozmawiali, co zrobić, by Nowy Sącz stał się miejscem bardziej przyjaznym dla rowerów. Jeśli chcemy dogonić europejskie miasta, w których żyje się wygodnie i ekologicznie, to musimy je gonić m.in. na rowerach. Ciągle słyszymy, że w centrum miasta musi być więcej miejsc dla samochodów. A może powinniśmy odwrócić taką tendencję i stworzyć warunki, by w centrum było więcej miejsca dla rowerów. W Kopenhadze parkowanie samochodem w centrum kosztuje majątek, więc setki tysięcy ludzi porusza się tam przez cały rok na rowerach. Takich przykładów jest wiele, ale dobrze byłoby, żeby możliwie szybko to Nowy Sącz był wymieniany pod tym względem jako przykład do naśladowania za udogodnienia dla cyklistów. Pierwszy krok już zrobiliśmy. Właśnie rusza budowa ścieżki rowerowej nad Kamienicą. Jeszcze tego lata sądeczanie będą jeździć nową trasą rowerową.
Wojciech Molendowicz
Redakcja „Dobrego Tygodnika Sądeckiego” chce nie tylko pisać o rowerowych inicjatywach w mieście, ale sama również czynnie propaguje rower. Flota naszych służbowych bicykli nie jest może tak liczna jak Newagu, ale skoro rowery mogą ocalić Nowy Sącz…
Fot. Klaudia Kulak